4 wyroki śmierci dla 4 oprawców za zbiorowy i brutalny gwałt w Indiach; ofiara gwałtu zmarła...
Coś się zmienia... wyrok został podtrzymany. Na początku aż ścierpłem, że aż tak wysoki wyrok; wyrok śmierci, ale kto ma stawać w obronie takich słabszych kobiet jak nie prawo?
Kobiety od setek, co tam setek, od tysięcy lat są gwałcone, maltretowane, napastowane, upokarzane, czasem zabijane nieumyślnie/umyślnie w czasie lub po gwałcie.
Kobieta nie jest krzesłem, kobieta nie jest rzeczą, nie jest własnością mężczyzn. W kulturze europejskiej ten fakt jest nieco lepiej rozumiany, ale też nie zawsze.
Szczególnie w 21 wieku, w czasach oświeconych - prawo i sprawiedliwość winny stawać w obronie kobiet - i wszelkich pokrzywdzonych, w obronie słabszych.
Tak, jestem za zaostrzeniem prawa, z uwagą, że prawo to powinno działać skutecznie, bez pomyłek (minimalizować pomyłki).
Bandyta i gwałciciel jest zawsze trochę z założenia na ,,lepszej'' pozycji; uderza pierwszy, zaskakuje, na ogół, jeśli już atakuje, to dowód, że nie ma skrupułów.
Jestem za surową przestrogą dla bandytów, tak, tak, nazywajmy gwałcicieli kobiet: BANDYTAMI. Jestem za surowym prawem w myśl (nawet jeśli nie do końca i metaforycznie) ,,Oko za oko, ząb za ząb''!
I myślę, że najwyższy czas, by przyzwoici mężczyźni na całym świecie stanowisko za obroną kobiet popierali.
To chyba jedna, jedyna rzecz, która może połączyć w myśleniu feministki i prawicowców; będących za srogimi karami, za zaostrzeniem kodeksu karnego w obronie praw kobiet. Tylko jedna sprawa, ale jakże ważna i SZEROKA w działaniu społecznym-obywatelskim.
Poza gwałtami występuje w społecznościach rozbudowany problem napastowania seksualnego kobiet.
Kara śmierci to absolut filozoficzny, etyczny i religijny. Można jednak domagać się niezwykle długich kar więzienia i dożywocia, jeśli nie akceptuje się najwyższego wymiaru kary.